Zagrożenia dla siedlisk wodniczki w dolinie Biebrzy są spowodowane przede wszystkim sukcesją wtórną roślinności, a nie odwadnianiem, jak na większości obszaru jej dawnego zasięgu. Kiedyś nad Biebrzą rolnicy pozyskiwali siano z lęgowisk wodniczek. Turzycowiska były koszone ręcznie, siano układano w stogi, które zwożono wozami zimą, gdy grunt był zamarznięty. W bagiennym terenie była to bardzo ciężka praca, lecz mimo to w dolinie Biebrzy użytkowane były w ten sposób bardzo duże obszary. Oprócz wodniczek były one terenami lęgowymi wielu innych, rzadkich gatunków ptaków, zwłaszcza siewkowych.
Wraz z modernizacją rolnictwa, jego mechanizacją, wprowadzeniem nowych ras bydła, biebrzańskie łąki straciły na znaczeniu. Wysokowydajne rasy krów nie chciały jeść siana z turzycowisk, a bagienny grunt był zbyt grząski dla maszyn rolniczych. Mniej więcej od połowy zeszłego wieku rolnicy zaczęli porzucać użytkowanie bagiennych łąk. Na Bagnie Ławki, głównym siedlisku wodniczki w Polsce, ostatnie łąki przestano użytkować w tradycyjny sposób w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Opuszczone przez rolników turzycowiska zaczęły zarastać trzciną, wierzbami i brzozą. Siedliska wodniczki zaczęły się pogarszać przez co ich obszar zaczął się zmniejszać.
Biebrzański Pak Narodowy od samego powstania próbował przeciwdziałać temu procesowi. Przy braku funduszy z budżetu państwa, musiał jednak opierać się w tym względzie na dofinansowaniu z różnych funduszy pomocowych. Projekt LIFE-Wodniczka jest największym z projektów mających powstrzymać sukcesję wtórną, w jakich Park dotąd uczestniczył. Jednym z jego najważniejszych celów jest polepszenie siedlisk wodniczki poprzez wykonanie zabiegów ochronnych. Działania te są prowadzone w miejscach, gdzie wodniczki nie ma, jest jej mało, bądź niedługo nie będzie, jeśli daną powierzchnię pozostawi się samą sobie. Jej najlepsze lęgowiska pozostaną bez zabiegów. Nie ma więc niebezpieczeństwa, że ptaki te po przylocie nie znajdą dla siebie miejsca, bo wszystkie ich siedliska będą skoszone.
Większość działań zostało zaplanowanych na Bagnie Ławki, ze względu na to, że tylko w tym jednym miejscu gniazduje 2/3 wszystkich polskich wodniczek. Pierwsze zabiegi w ramach projektu wykonano już w 2005 roku, ale dopiero w końcu września 2007 rozpoczęto prace w pełnym zakresie. Początkowo używano ciągników rolniczych z napędem na cztery koła i tzw. bliźniakami (dodatkowymi kołami zamontowanymi w celu zmniejszenia nacisku na grunt). Miały one zamontowane z tyłu ścinacze – urządzenia z solidnym ostrzem z bardzo dużą szybkością wirującym równolegle do ziemi. Ścinacze tną i rozdrabniają nie tylko roślinność zielną, ale także krzewy i drzewka o kilkucentymetrowej grubości. Niestety nie jest możliwe późniejsze usunięcie ściętej i rozdrobnionej w ten sposób biomasy. Zabiegi były wykonywane na powierzchniach bardzo trudnych – zarastających krzewami, gdzie od dawna nie prowadzono koszenia. Dlatego wyjątkowo zdecydowaliśmy się na ten sposób, by przygotować te miejsca do koszenia w latach następnych metodami umożliwiającymi zbiór biomasy. Jednokrotne pozostawienie skoszonej roślinności jest bowiem jeszcze dopuszczalne, lecz powtarzanie tego w kolejnych latach grozi utworzeniem zbyt grubej warstwy ściółki, nielubianej przez ptaki i niekorzystnej dla roślinności. Efekt mógłby być więc odwrotny od oczekiwanego.
Ciągniki rolnicze nie są zbyt odpowiednie do pracy w tak podmokłych miejscach. Mimo zamontowania bliźniaków, wybrania najbardziej suchego okresu i miejsc, pozostawiły one koleiny. Gdy zaczęły się jesienne deszcze, zrobiło się za mokro, by mogły wjechać gdziekolwiek na bagna. Można było jedynie czekać na zimę, by prowadzić zabiegi na zmarzniętym gruncie. Jak jednak wiadomo, zima 2007/8 była bardzo ciepła – czas, gdy można było wjechać na bagna trwał tylko dwa tygodnie. W sumie od września 2007 do marca 2008 ciągnikami skoszono i odkrzaczono na Bagnie Ławki 377 ha. W planach mieliśmy jednak znacznie więcej. Z kłopotu wybawił nas miejscowy przedsiębiorca – pan Mariusz Grunwald, który specjalnie do prac w ramach projektu zakupił ratrak. Okazało się, że ta maszyna, stworzona do pracy na głębokim śniegu, świetnie radzi sobie na bagnach. Może poruszać się po grząskim terenie, nawet przy największej jego wilgotności (takiej, gdy woda jest nad poziomem gruntu), praktycznie nie pozostawiając kolein, a jedynie ślad wygniecionej roślinności.
Pan Mariusz, w ramach wcześniejszych projektów prowadzonych przez BPN, prowadził już kiedyś podobne zabiegi na Bagnie Ławki. Wykorzystał teraz swoje doświadczenia sprowadzając odpowiednią maszynę i przerabiając ją do warunków panujących w tym konkretnym miejscu. Dorobił urządzenie tnące, przerobił system chłodzenia ratraka. Planuje także wykonać system zbioru skoszonej roślinności, tak by można było usuwać biomasę, a nie zostawiać ją na miejscu. Ponieważ tak powstały kombajn do koszenia bagien był prototypowy, wymagał ciągłych poprawek i nie pracował z pełną wydajnością. Mimo to do końca marca 2008 udało się nim wykosić i odkrzaczyć 565 ha.
W 2007 roku na Bagnie Ławki koszono łąki również poza projektem LIFE, głównie w ramach programów rolno-środowiskowych. Razem cała odkrzaczona i wykoszona w projekcie i poza nim powierzchnia przekroczyła powierzchnię 1000 ha. Jest to rekord, co najmniej od momentu powstania Parku, a nawet i wcześniej. Tak duża powierzchnia była koszona w czasach, gdy robili to rolnicy, wiele lat temu. Mamy nadzieję, że tak przygotowane tereny zostaną zajęte przez wodniczkę już w tym roku – być może nie w czasie pierwszego lęgu, ale już na czas drugiego roślinność powinna urosnąć dostatecznie wysoko, by możliwe było ukrycie gniazda. A na razie na wykoszone powierzchnie przyleciały ptaki siewkowe, których tu wcześniej nie było. Zabiegi powadzono m.in. przy kładce na Długiej Luce – teraz można z niej obserwować tokujące czajki, rycyki i krwawodzioby.
Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas jeszcze dużo pracy. Wycięte krzaki i trzcina będą odrastać, więc koszenie trzeba będzie powtarzać jeszcze wielokrotnie. Prawdopodobnie powierzchnia objęta zabiegami znacznie się powiększy, oprócz projektu LIFE Biebrzański Park Narodowy planuje bowiem wydzierżawić część gruntów rolnikom, którzy będą mogli powadzić działania w ramach programów rolno-środowiskowych, z pakietu na ochronę wodniczki. Cały czas będzie prowadzony monitoring pozwalający ocenić efekty zabiegów ochronnych. Dzięki temu będziemy mogli od razu reagować, jeśli będzie działo się coś niedobrego i cieszyć się jeśli nasze działania przyniosą spodziewany skutek, na co wszyscy liczymy.
Piotr Marczakiewicz