Fotografujemy latem ptaki do „Ptaków”! - OTOP
Apel do Premiera Donalda Tuska o wyłączenie 20% najcenniejszych lasów publicznych z pozyskania drewna.
2 października 2024
Zleciało się Towarzystwo! – II Zlot Członków i Członkiń OTOP za nami
8 października 2024
Pokaż wszystkie
Fotografujemy latem ptaki do „Ptaków”!

I miejsce. Dzięcioł duży, fot. Hanna Żelichowska.

Pod taką nazwą ogłosiliśmy konkurs dla członków i członkiń OTOP, czytelników i czytelniczek kwartalnika (w numerze 2/2024 „Ptaków” oraz w newsletterze członkowskim) na fotografie opatrzone opisem, wykonane latem 2024 r. w Polsce, które w spuście migawki uwieczniły obserwacje dzikich ptaków w ich siedlisku. Wpłynęło do nas w sumie 85 prac od 39 uczestników i uczestniczek. Po zanonimizowaniu zgłoszeń jury 3 września br. wyłoniło zwycięskie prace. Prace oceniali:

– dr Tomasz Wilk (lider zespołu ochrony obszarów i siedlisk w OTOP, fotograf przyrody nagradzany w Wielkim Konkursie Fotograficznym National Geographic oraz jako Fotograf Roku Związku Polskich Fotografów Przyrody);

– Monika Klimowicz-Kominowska (rzeczniczka prasowa OTOP i redaktorka kwartalnika „Ptaki”).

– Fatima Hayatli (liderka zespołu komunikacji w OTOP).

Jury oceniało prace, które spełniły warunki regulaminu konkursu, zwracało uwagę na walory zdjęcia i jego opisu, a także oryginalność podejścia do tematu.

Autorom i autorkom dziewięciu nagrodzonych zgłoszeń (I–III miejsce oraz 6 wyróżnień) serdecznie gratulujemy. Pozostałym, którzy wzięli udział w konkursie, bardzo dziękujemy. Czas na prezentację zwycięskich prac!

 

I miejsce. Dzięcioł duży, Hanna Żelichowska.

Dzięcioł duż

Dzięcioł duży, fot. Hanna Żelichowska

„Połowa czerwca – upał! Wiaterek nie wieje, żadnej większej chmurki. Końcówka kalendarzowej wiosny, lato się jeszcze nie zaczęło, a takie temperatury! Co robić w takim dniu? Siedzieć w domu z dostępem do prysznica lub w klimatyzowanym centrum handlowym? W parku zaszyć się w gęstwinie drzew i krzewów lub leżeć pod parasolem nad wodą? My tego dnia mieliśmy silną chęć wyjazdu poza miasto. Krótka narada nad mapą. Tak – okolice Łochowa, ok. 60 km od Warszawy. Lasy! Ulga od upału gwarantowana. Prawdę mówiąc, liczyłam na spotkanie gatunku ptaka, którego nie widuję w okolicy swojego zamieszkania, np. sikory czubatki, pełzacza leśnego, kowalika, śpiewaka.

Trafiliśmy nieoczekiwanie na połacie krzaczków jagodowych. Owoców było jeszcze niewiele, ale zielone morze roślin z masztami wybujałych sosen tworzyło zachwycające widowisko. Przez gęstwinę gałęzi przesączały się promienie słońca, pełzające po korze i tworzące pomarańczowo-czerwono-brązową mozaikę. Odzywały się zięby, zakrakał kruk, przelatując nad lasem, spłoszyliśmy kosa, popiskiwały i goniły rodziców podloty sikor.

Z daleka dobiegło pokrzykiwanie charakterystyczne dla dzięcioła dużego i stukanie. Pojawił się wreszcie, skacząc po pniu sosny, zainteresowany tym, co pod korą. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, czy fotografuję samca czy samicę. Obie płcie dorosłych dzięciołów różnią się jedynie posiadaniem (samiec) lub brakiem (samica) czerwonej czapeczki. Z daleka mój wzrok przyciągały wyraziste kolory upierzenia – biały, czarny i czerwony. I postawa – ptak kujący lub wydłubujący larwy spod kory odchyla się od pionu i przypada do pnia, rytmicznie i systematycznie. Poza tym nasłuchuje szurania, dzięki czemu szybko namierza smakołyk.

Obserwacja była krótka. Żaden ptak nie lubi być podglądany, nawet z daleka. Ptak odczuwa dyskomfort, obawę o swoje bezpieczeństwo i w najlepszym razie przesuwa się na drugą stronę pnia. Mój obiekt po prostu odleciał. A mnie pozostało kilka malarskich ujęć…”

 

II miejsce. Perkoz rdzawoszyi, Jacek Zega.

Perkoz rdzawoszyi, fot. Jacek Zega

„Pewnego dnia, korzystając z chwili wolnego czasu, postanowiłem udać się do niedawno odkrytego miejsca na terenie Białegostoku. To staw, o którym raczej mało kto wie. Jedynie czasami można tam spotkać pojedynczych wędkarzy. Staw ten jest mocno zarośnięty, a kilka wydeptanych „stanowisk” świadczy o obecności osób szukających szczęścia w połowie ryb.

Wziąłem ze sobą aparat i skierowałem się ku jednemu z tych „stanowisk”. Przykucnąłem, gotów uwiecznić mewy po drugiej stronie stawu. Nagle, z lewej strony, w bliskiej odległości wypłynął perkoz rdzawoszyi. Wyglądał na zaskoczonego moją obecnością, jakby nie spodziewał się nikogo w tym miejscu. Coś nawet do mnie powiedział w swoim języku, choć oczywiście nie mogłem zrozumieć jego słów.

Po chwili pojawił się młody perkoz, którego udało mi się uwiecznić na jednym z moich zdjęć. Gdy mnie zobaczył, również zdziwił się i popędził za rodzicem. Jego „pęd” można podziwiać na wykonanym przeze mnie zdjęciu. To była niezapomniana chwila, którą uwieczniłem na klatce aparatu, a teraz mogę się nią z Tobą podzielić.

Woda na stawie była spokojna, a słońce powoli zachodziło za drzewami. Perkoz rdzawoszyi i jego młody płynęli obok siebie, tworząc malowniczy obrazek. Ich pióra odbijały się w lustrzanym odbiciu wody, a ja starałem się uchwycić ten moment na zdjęciu. To była chwila, w której natura ukazała swoją piękność i delikatność.

To miejsce jest prawdziwym rajem dla miłośników przyrody i fotografii. Czułem się szczęśliwy, że mogłem być częścią tego magicznego momentu.”

 

III miejsce. Błotniak łąkowy, Damian Owsianny.

Błotniak łąkowy, fot. Damian Owsianny

„Zdjęcie przestawia dorosłego samca oraz osobnika młodocianego błotniaka łąkowego (Circus pygargus). Zdjęcie zostało wykonane we wsi Mścichy.

Moją majówkową tradycją jest wyjazd na kilka dni do Biebrzańskiego Parku Narodowego. Obserwacja przylatujących i tokujących ptaków jest dla mnie niesamowita. Jednak nigdy nie byłem tam w okresie letnio-jesiennym. Postanowiłem się tam wybrać na jeden dzień wraz z narzeczoną.

Wyjechaliśmy w nocy, docierając o 1 rano na długą lukę. Położyliśmy się spać w samochodzie, aby wstać i cieszyć się z widoków o wschodzie słońca. Poranek był pochmurny. Kładka była skąpana we mgle, która nadała jej tajemniczej aury. Na kładce udało mi się spotkać podróżniczka, którego widziałem pierwszy raz w życiu. Udało mi się zaobserwować parę pospolitych gatunków, jednak nie dorównywało to obfitości w ptaki w okresie wiosennym. Postanowiliśmy, że udamy się jeszcze w okolice Mścich. Miejsce to zapamiętałem jako obfitujące w błotniaki, które są według mnie wdzięcznym obiektem fotograficznym.

Przejeżdżając przez wsie i kierując się już w stronę domu, w pewnym momencie zauważyłem stado ptaków spłoszone przez jakiegoś drapieżnika. Moja intuicja się potwierdziła. Było to stado czajek zaniepokojone błotniakiem łąkowym. Zatrzymałem samochód i wyjąłem aparat. Okazało się, że w okolicy kręciły się 2 błotniaki łąkowe oraz 3 stawowe. Skupiłem się na błotniakach łąkowych, które dużo rzadziej mam okazję obserwować. Osobnik młodociany był dla mnie szczególnie interesujący, jako że widziałem go po raz pierwszy w życiu. W pewnym momencie osobnik dorosły upolował jakiegoś gryzonia i osobnik młody zaczął gonić dorosłego. Wyglądało to, jakby chciał ukraść jego łup. Ptaki zbliżyły się do mnie i wykonały taniec w powietrzu, ścierając się ze sobą. Akcja trwała niespełna sekundę, instynktownie wcisnąłem spust migawki, licząc, że uda się uchwycić tę chwilę. W momencie samego starcia autofocus niestety zawiódł, jednak mimo wszystko udało się uchwycić ciekawy kadr.”

 

Wyróżnienie. Żołna, Hubert Bodziony (13 lat).

Żołna, fot. Hubert Bodziony

„Ptaki z rzędu kraskowych fascynują mnie już od kilku lat… Zimorodki i dudki spotykam dość często… Kraskę widziałem tylko za granicą… Na szczęście na Podkarpaciu, gdzie mieszkam, mam możliwość obserwowania żołn, które mają tu swoje siedliska. Nie jest łatwo je obserwować ani tym bardziej fotografować, ponieważ są bardzo płochliwe i nie dają się blisko podejść. Dlatego też, ubrany w moro i z moim aparatem Canon R7 i obiektywem Canon RF z parametrami 100-500, musiałem długo czaić się w krzakach. Po ponad godzinie byłem już pogryziony przez mrówki i podrapany przez gałęzie… Zaczynały mnie boleć łydki i prawie złapałem skurcze mięśni. Na szczęście po długim oczekiwaniu żołny wynagrodziły mój trud. Przestały zwracać uwagę na moją obecność i podlatywały coraz bliżej, łowiąc w locie owady. Zaczęły przysiadać na suchej gałęzi w pobliżu skarpy. Udało mi się zrobić kilka ostrych (i jeszcze więcej nieostrych) zdjęć, z których wybrałem to, na którym żołna trzyma w dziobie motyla, ukazując swój dostojny profil. Późnopopołudniowe słońce pięknie wydobyło kolor piór i podkreśliło czerwień tęczówki oka. Motyl, mimo że padł ofiarą ptaka, też pokazał się w całej okazałości i nawet czułki wyszły ostro. To było od zawsze moje marzenie – sfotografować żołnę w tzw. złotej godzinie. Żołny przebywają w Polsce dość krótko, a w dodatku nie chciałem im przeszkadzać, kiedy zajmują się lęgami. Wiadomo, ptasie BHP najważniejsze. Na szczęście udało mi się je zobaczyć, kiedy odchowały już młode, a jeszcze nie zaczęły migracji. Pogoda też była jak na zamówienie.”

 

 

 

 

 

Wyróżnienie za opis i historię zdjęcia. „Dymówka spod pokładu”, Andrzej Szuksztul.

Dymówka, fot. Andrzej Szuksztul

„Dymówki najlepiej obserwuje mi się… na promie kursującym między Świbnem a Mikoszewem, z którego regularnie korzystam w drodze do wschodniej części Rezerwatu „Mewia Łacha”. Nieraz udawało mi się fotografować je, gdy przysiadają zaledwie parę metrów od przyglądających im się pasażerów.

Każdy wie, że ten gatunek jaskółek bynajmniej nie stroni od ludzi, regularnie zasiedlając mosty, wiadukty, a nawet budynki mieszkalne. Ale podlot dymówki na tym właśnie zdjęciu, siedzący na relingu promu, jest tamtejszy. Miejscowy. Maluch ten wykluł się tuż obok, w maszynowni stateczku motorowego „Kleń” napędzającego ów prom.

Para dymówek upatrzyła sobie to nietypowe miejsce tuż po rozpoczęciu przewozów, w maju. Ptaki przysiadały to na burcie „Klenia”, to na barierkach okalających prom, to wlatywały zejściówką do przedziału silnikowego, przynosząc materiał. Z niego pod pokładem zbudowały gniazdo, w którym samica – niezrażona ani warkotem, ani zapachem diesla – złożyła jaja. Przyszli rodzice podążali odtąd wzdłuż trasy promu, pilnując stale przemieszczającego się gniazda, wlatując i wylatując z maszynowni to na prawym, to na lewym brzegu Wisły.

Pisklęta wyklute w siłowni okrętowej „Klenia” odbywają codziennie kilkadziesiąt kursów przez Wisłę, a śledzący prom rodzice dokarmiają je: raz na lewym, raz na prawym brzegu, to pośrodku rzeki, to tu, to tam. Sam słyszałem entuzjastyczne popiskiwania dobiegające – ponad dźwiękiem silnika – z wnętrza statku, które towarzyszą każdej wizycie dorosłych jaskółek pod pokładem.

Dymówki gniazdują na „Kleniu” co najmniej od pięciu lat i o wiślanej żegludze wiedzą niejedno. Dobrze znają godziny pracy promu i orientują się, o której maszynownia jest zamykana na noc. Zanim młode opuściły przytulny stateczek, rodzice każdego wieczoru, punktualnie przed 21:00, meldowali się w gnieździe, by z samego rana, kiedy załoga otworzy i uruchomi prom do kolejnych rejsów, ponownie wylecieć.”

 

Wyróżnienie. Bocian biały, Hanna Żelichowska.

Bocian biały, fot. Hanna Żelichowska

„Od kwietnia poczynając, a już na pewno w czerwcu i lipcu, co roku wyjeżdżam na wieś – „na bociany”. Bez bocianów po prostu nie ma lata! W 2024 r. wszystko działo się trochę inaczej. To rok, w którym odbywał się 8. Międzynarodowy Spis Bociana Białego, na terenie Polski koordynowany przez Grupę Badawczą Bociana Białego z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Celem spisu jest policzenie i ocena jakości gniazd, określenie liczby par lęgowych oraz liczby odchowanych młodych. Na podstawie uzyskanych wyników będzie można m.in. stwierdzić, czy populacja bociana białego nadal się zmniejsza, czy może jest już ustabilizowana.

Uczestniczyłam w spisie w 2014 r. W tym roku, jako wolontariuszka, zgłosiłam się również. Wybrałam na Mazowszu znaną mi od lat gminę Osieck (68 km2), składającą się z 13 sołectw. Wolontariusze wyposażeni zostali w instrukcje określające zasady i terminy oraz zadania. Najważniejsze: zlokalizować wszystkie gniazda bocianie w gminie, a w okresie kluczowym – między 28 czerwca a 15 lipca – sprawdzić, czy są młode bocianki. W tym czasie młode bociany nie są jeszcze lotne, pozostają na gnieździe. Jeśli są jakieś wątpliwości co do sytuacji, trzeba przepytać mieszkańców. Oczywiście również fotografowałam gniazda i bociany. Mam pełną dokumentację. Dane musiałam wpisać do formularza i wprowadzić do Bazy Gniazd. Podsumowując: w sołectwach gminy Osieck, jak również w samym mieście znalazłam 19 bocianich gniazd (zajęte, niezajęte i puste platformy). Młodych w gminie Osieck było 21. Kilka gniazd z trojgiem młodych, częściej z dwoma, lub nawet jedno dziecko.

Na moim zdjęciu (29.06.) bocian na gnieździe zbudowanym na wierzbie i wspartym drewnianą konstrukcją przez właściciela posesji. Ten bocian nie miał pary i tu nie odnotowałam lęgu. Gniazdo na drzewie to jednak wielka rzadkość. Najczęściej bociany zakładają gniazda na platformach osadzonych na palach i słupach energetycznych. W gminie Osieck nie spotkałam żadnego gniazda na dachu budynku.”

 

 

Wyróżnienie. „Poranek z łęczakiem”, Patrycja Piotrowska.

Łęczak, fot. Patrycja Piotrowska

„W ostatnim czasie fotografowałam nad lokalnym stawem różne gatunki ptaków siewkowych oraz wodniki. Najwierniejszym towarzyszem moich fotograficznych wypraw był natomiast pewien łęczak (całkiem prawdopodobne, że był to jeden konkretny osobnik). Codziennie rano przylatywał na przybrzeżne błotko i żerował tam przez kilka godzin, a ja zapełniałam pamięć (zarówno tę w aparacie, jak i tę moją własną) wieloma jego ujęciami.

Czy wymaga opisywania, jak niezwykłe były poranki spędzane w takim towarzystwie? Na miejsce docierałam krótko po wschodzie słońca i przeżywałam kolejne chwile w otoczeniu budzącego się dnia. Mgła unosząca się wówczas nad taflą wody zapewniała więcej niż bajkowy klimat. Wśród niej majestatycznie latały czaple i śmigały zimorodki, z niej także dobiegało kwilenie różnych gatunków siewek. W pewnym momencie, kiedy jeszcze brzeg zbiornika spowijał cień, na moje stanowisko przybywał łęczak i rozpoczynał żerowanie. Możliwość zobaczenia dzikiego ptaka z tak niewielkiej odległości jest zawsze wyjątkowym przeżyciem. Człowiek traci wtedy poczucie, że nie pasuje do przyrody, i jak gdyby na powrót staje się jej częścią, traktowaną przez inne zwierzęta z życzliwą obojętnością.

Wykonałam dużo różnych fotografii tego łęczaka – zarówno ujęcia portretowe, jak i krajobrazowe. Z nich wszystkich postanowiłam wybrać zdjęcie, na którym oprócz sylwetki ptaka widać przede wszystkim niezwykłe kolory krainy, w której on żyje. Mam nadzieję, że kraina ta zapewni mi jeszcze wiele pięknych spotkań z ptakami, a być może także równie pięknych jak spotkania kadrów.”

 

Wyróżnienie. Świerszczak, Patrycja Piotrowska.

Świerszczak, fot. Patrycja Piotrowska

„Tamten poranek nadzwyczaj uroczyście rozpoczął się na łąkach położonych w dolinie Łasicy. Wysoka zasłona z mgły filtrowała promienie słoneczne, można było zatem spojrzeć prosto we wstające słońce i ujrzeć je jako żółtą kulę o wyraźnie zarysowanych krawędziach. Za tą mgielną zasłoną ukrywały się dwa żurawie – ich blade sylwetki poruszały się niczym duchy – wspólnym krzykiem witając nadchodzący dzień. Odzywało się także wiele innych ptaków otwartych przestrzeni, choć, jak to w połowie czerwca, ptasi repertuar stał się już nieco uboższy.

Świerszczaka wypatrzyłam dopiero wtedy, gdy było dawno po wschodzie słońca (a zatem i po złotej godzinie), ale poranna mgła cały czas się utrzymywała. Wcześniej jedynie dochodził do mnie jego wyjątkowy, charakterystyczny głos, odnalezienie wzrokiem sylwetki tego ptaka ukrytej w morzu traw jest jednak bez porównania trudniejsze niż jego usłyszenie. Uporczywe przeczesywanie krajobrazu wzrokiem szczęśliwie przyniosło w końcu pożądany efekt – teraz musiałam postarać się jedynie o to, aby odpowiednio uchwycić świerszczaka na zdjęciu. Łąka, słońce oświetlające ją z wysoka oraz śpiewający świerszczak – piękno tej sceny było kontynuacją wspaniałego początku dnia.

Świerszczak jest gatunkiem związanym z takim terenem, który i ja szczególnie lubię odwiedzać. Podmokłe łąki o wschodzie słońca stanowią nadzwyczaj urodziwy krajobraz, zapewniają olbrzymie bogactwo zarówno wizualnych, jak i dźwiękowych wrażeń. Cieszy mnie fakt, że osobliwy głos tego ptaka zwykł towarzyszyć mi w moich wędrówkach po łąkach i że był on obecny także tamtego pamiętnego czerwcowego poranka.”

 

Wyróżnienie. „Dudek na wypasie”, Krzysztof Gajos.

„Dudki są jednymi z najbardziej malowniczych polskich ptaków. Pomarańczowe ubarwienie wraz z czarno-białym pręgowaniem na skrzydłach tworzy piękny spektakl, szczególnie w locie – wtedy może nawet przypominać sporej wielkości motyla. Na głowie posiada grzebień z piór, układający się w charakterystyczny czubek, co stanowi punkt rozpoznawczy tego gatunku. Ptaki te nie są łatwym modelem do fotografowania, szczególnie kiedy kryją się w zaroślach lub też zajmują do lęgów niedostępne dziuple w lasach czy zagajnikach.

Dudek, fot. Krzysztof Gajos

Fotografią ptaków zainteresowałem się dzięki mojej żonie, której ogromną pasją jest ornitologia. I vice versa – moja żona złapała bakcyla fotografii, więc wspólne wyjazdy na łono natury i podglądanie awifauny są naszym ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu. Dudka podczas żerowania udało się uchwycić u mojej siostry w stadninie, niedaleko Płocka. Wśród różnych przedstawicieli polskich gatunków tego dnia spotkaliśmy gąsiorka, pustułkę, kopciuszka, jaskółki oknówki i na horyzoncie szybującego za ofiarą błotniaka łąkowego. Dudek cały dzień spędził na transporcie robaków ze swojej „stołówki”, prawdopodobnie do gniazda z młodymi, ukrytego gdzieś w pobliskich lasach. Położyłem się na trawie i wyczekiwałem, aż ptak przyleci po kolejny transport do gniazda. Kiedy w końcu się pojawił, ustawiłem ostrość w obiektywie i próbowałem złapać dudka szukającego pożywienia. Kilka godzin spędzonych na padoku przyniosło rezultat w postaci kilkunastu dobrych kadrów, wśród których jest właśnie zaprezentowane zdjęcie.”

 

 

Anna Woloszczuk, 03.10.2024 r. 

Wpłacam